News
Uroczystości w Mniszku
Uroczystości w Mniszku
W minioną niedzielę (16.09) przy mogile w Mniszku odbyła się uroczystość religijno-patriotyczna ku czci tam pomordowanych
W uroczystości oprócz delegacji leśników uczestniczyli przedstawiciele władz samorządowych gminy Dragacz i gmin ościennych, władz wojskowych i duchowieństwa. Swoje poczty sztandarowe wystawiły okoliczne szkoły oraz OSP. podniosłą chwilę, pełną refleksji, stanowił Apel Poległych - ,,Wzywam wszystkich polskich patriotów – żołnierzy, funkcjonariuszy, urzędników, duchownych, obywateli, którzy służbą i pracą utrwalali wolność, suwerenność i niepodległość Rzeczypospolitej Polskiej, a wypełniając patriotyczny obowiązek, odeszli na wieczną wartę” Pochylone w zadumie i skupieniu głowy stanowiły hołd oddany bohaterom wiernym Ojczyźnie. Po złożeniu wiązanek i zniczy odbyła się uroczysta msza święta.
Przypomnijmy, że Miejsce Pamięci Narodowej w Mniszku to drugie co do wielkości na Pomorzu miejsce zbrodni nazistowskich. W byłej żwirowni hitlerowcy podczas II wojny światowej wymordowali tutaj ok. 10 tysięcy Polaków (mężczyzn, kobiet i dzieci) z powiatu świeckiego, chełmińskiego, grudziądzkiego, bydgoskiego i starogardzkiego. Masowe egzekucje w Mniszku-Grupie rozpoczęły się w październiku 1939. Jako pierwszych rozstrzelano tam internowanych Polaków z więzienia w Świeciu oraz ponad 1000 pacjentów tamtejszego Zakładu Psychiatrycznego (spośród 1700), których począwszy od 15 października mordowano w ramach słynnej Akcji T4. Chorych wywożono ze szpitala około tygodnia, partiami po 60 osób, aplikując im na drogę środki uspokajające oraz ubierając w odzież gorszej jakości. Na miejscu spychano ich trójkami lub czwórkami do wykopanych wcześniej dołów, po czym rozstrzeliwano. Zamordowanych chowano we wspólnych mogiłach, przy kopaniu których zatrudnieni byli mieszkańcy okolicznych wsi. Wśród ofiar znajdowało się 120 dzieci, które wywieziono na egzekucję pod pozorem odbycia wycieczki. W opróżnionym szpitalu urządzono prowizoryczne więzienie, z którego wysyłano później na śmierć w Mniszku polskich więźniów politycznych.
Masowe egzekucje trwały do końca kwietnia 1940. Do Mniszka masowo zwożono i mordowano przedstawicieli polskiej inteligencji oraz członków elity politycznej i gospodarczej z ówczesnych powiatów: świeckiego, bydgoskiego, chełmińskiego, grudziądzkiego i starogardzkiego. Wśród zabitych było m.in. 17 rzymskokatolickich księży ze Świecia i okolic oraz ok. 100 grudziądzkich Żydów. Obok mężczyzn, w Mniszku-Grupie mordowano także kobiety i dzieci (głównie narodowości żydowskiej.
Po wojnie świadkowie zeznawali, że kolumny samochodów wypełnionych skazańcami (którym towarzyszyły motocykle przewożące eskortę oraz członków plutonu egzekucyjnego) przybywały do Mniszka średnio co trzy dni – w ilości od 5 do 10 ciężarówek. Zdarzało się jednak, że ciężarówki i autobusy ze skazańcami przyjeżdżały na miejsce straceń nawet trzy razy dziennie. Skazańców przywożono głównie z więzień i obozów dla internowanych w Świeciu, Grudziądzu lub Nowem nad Wisłą. Na miejscu spędzano więźniów do przygotowanych uprzednio grobów i tam mordowano strzałem w tył głowy lub ogniem broni maszynowej. Rozstrzeliwania zaczynały się z reguły o godzinie 18:00 a kończyły się ok. godziny 24:00. Egzekucji w żwirowni w Mniszku dokonywano przez plutony egzekucyjne, często w świetle niemieckich samochodów – tych samych którymi przywożono skazańców. Ofiary radzające oznaki życia dobijano łopatami, kijami, czasem zakopywano żywcem. Skazańców, którzy próbowali stawiać opór wieszano, o czym świadczą zachowane do dziś fragmenty prowizorycznej szubienicy. Aby uniemożliwić niepowołanym osobom wstęp do lasów, w których odbywały się egzekucje, Niemcy wystawili warty oraz tablice z ostrzeżeniem: „kto przekroczy tę granicę, zostanie bez uprzedzenia zastrzelony”.
Nie wszyscy spośród więźniów przywiezionych do Mniszka na egzekucję ponieśli śmierć. Ocalał m.in. 19-letni Jan Plieth, który lekko raniony zdołał wygrzebać się nocą spod zwału trupów, czy też Stefan Ligierski, któremu udało się uciec kiedy niespodziewanie zgasły reflektory samochodu oświetlające miejsce egzekucji. Po tych incydentach Niemcy nie przeprowadzali już w Mniszku masowych egzekucji, starając się rozstrzeliwać jednorazowo nie więcej jak 5-6 skazańców.
Od wiosny 1940 tempo akcji eksterminacyjnej wyraźnie spadło. Niemcy dość pobieżnie zamaskowali ślady zbrodni i przez dłuższy czas nie starali się nawet pilnować miejsca straceń. Egzekucje w lasach koło Mniszka – Grupy odbywały się jednak aż do ostatnich dni niemieckiej okupacji.
W połowie 1944, w związku ze zbliżaniem się Armii Czerwonej, Niemcy podjęli próbę zatarcia śladów zbrodni. Do pracy przy odkopywaniu i paleniu zwłok zmusili specjalnie sprowadzoną w tym celu grupę radzieckich jeńców wojennych, których po sześciu tygodniach również zamordowano w Mniszku. Po wojnie, w roku 1945, lecz także w 1946, miejscowa ludność odnajdywała w Mniszku i okolicach liczne rozkładające się zwłoki oraz wiele śladów palenia ciał. Zidentyfikowano jedynie 312 ofiar zbrodni, spośród tych, których ciała udało się odnaleźć.
Na miejsce martyrologii, oddalone ok. 1500 metrów od drogi krajowej nr 91 pomiędzy Świeciem a Górną Grupą, prowadzi tablica informacyjna ustawiona przy szosie. Niedaleko parkingu znajdują się pozostałości szubienicy, kilkadziesiąt metrów dalej ustawiono marmurową tablicę z krótkim opisem miejsca (w czterech językach). Mogiła zbudowana jest w formie odwróconego równoramiennego trapezu z piaszczystymi bokami. W środku znajduje się wysoki krzyż z tablicą pamiątkową oraz umieszczonymi w cokole szczątkami ofiar. Wzdłuż całości umieszczono 12 bloków kamiennych, z których 11 poświęconych jest:
- mieszkańcom Świecia i powiatu,
- ofiarom eutanazji,
- mieszkańcom Bydgoszczy, Grudziądza i powiatu,
- mieszkańcom Chełmna i powiatu,
- jeńcom radzieckim, francuskim, angielskim,
- bestialsko pomordowanym dzieciom,
- żołnierzom polskim,
- nauczycielom,
- Żydom,
- księżom i misjonarzom,
- członkom ruchu oporu,
a na jednym znajdują się dwie z trzech zwrotek wiersza Mariana Piechala pt. Alfabet:
Licznie zebrani na uroczystości mieszkańcy pokazali, że pamięć o tej tragedii wciąż trwa i jest przekazywana z pokolenia na pokolenie.