Widok zawartości stron Widok zawartości stron

„Diabelski kamień”, a może „Kamień św. Wojciecha”?

Na terenie gminy Drzycim leży malutka miejscowość Leosia, która nosiła niemiecką nazwę Teufelstein, co w przetłumaczeniu na język polski oznacza „Diabelski Kamień”. W odległości około 0,5 km od tej miejscowości na terenie leśnym będącym w zarządzie Nadleśnictwa Dąbrowa, w oddziale 288 b Leśnictwa Gródek znajduje się głaz narzutowy. Ze względu na swoje pochodzenie oraz dość znaczne wymiary został ustanowiony z dniem 1.05.1955 r. przez Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej
w Bydgoszczy za pomnik przyrody.  

 

          W wielu miejscach na powierzchni naszego kraju możemy znaleźć różnej wielkości fragmenty skał, popularnie zwane głazami. Te licznie występujące na Niżu Polskim nazywane
eratykami (z języka łacińskiego oznacza erraticus=błądzący), które są fragmentami skalnymi o dowolnej wielkości przetransportowanymi i odłożonymi (zdeponowanymi) przez lodowiec lub lądolód. Dużo eratyków, które niegdyś licznie występowały na terenie Polski zostało zniszczonych na skutek pozyskiwania z nich materiału skalnego wykorzystywanego do budowy m. in. dróg, szlaków kolejowych, domów, zagród czy płyt nagrobnych. Polskie określenie głaz narzutowy (narzutniak) ogranicza się do eratyków o stosunkowo dużej średnicy, bo powyżej  25,6 centymetra. Szczególnie cenne dla określenia drogi i kierunku ruchu lądolodów plejstoceńskich są eratyki przewodnie, czyli skały o znanej i ściśle określonej wychodni (miejscu pierwotnego występowania, określonego współrzędnymi geograficznymi). Warto nadmienić, że skała mogącą pełnić tę funkcję musi być łatwo rozpoznawalna bez użycia powiększenia mikroskopowego oraz powinna powszechnie występować w osadach polodowcowych.

          W związku z licznymi przypuszczeniami co do wielkości i pochodzenia naszego eratyka postanowiono wykonać stosowne badania (ryc. 1). Na początku 2024 roku trzyosobowy zespół składający się z pracowników Wydziału Nauk o Ziemi i Gospodarki Przestrzennej na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu w składzie: Tomasz Karasiewicz, Szymon Belzyt i Marcin Sykuła przystąpiło do badań mających na celu ustalenie pochodzenia głazu narzutowego oraz jego wielkości i składu mineralnego. 

 

 

Ryc. 1. Przebieg prac przy eratyku

 

          W wyniku pomiarów ustalono następujące parametry głazu (ryc. 2): Wielkość głazu

Długość - 6,19 m

Szerokość - 5,35 m

Obwód - 17,91 m

Wysokość od powierzchni terenu - 2,80 m

Głębokość części pogrzebanej - około 0,8-1,0 m

Szacowana waga (masa) - około 200 t

 

Ryc. 2. Wymiary omawianego głazu narzutowego

 

Powyższe dane uplasowały nasz eratyk pod względem długości obwodu prawdopodobnie na 9 miejscu największych głazów narzutowych w Polsce (tab. 1, ryc. 3).

 

 

 

Tabela 1. Największe głazy narzutowe na Niżu Polskim ze względu na ich obwód w metrach.

 

Ryc. 3. Lokalizacja największych głazów narzutowych w Polsce zgodnie z danymi z tabeli 1.

 

Pochodzenie głazu

          W wyniku przeprowadzonych badań głaz uznano za eratyk przewodni o znanym miejscu pierwotnego występowania i zaklasyfikowano jako granit Karlshamn. Jego wychodnie znajdują się w okolicy miejscowości Karlshamn i Eringsboda w szwedzkim regionie administracyjnym Blekinge w południowo-wschodniej części kraju (ryc. 4).

 

Ryc. 4. Miejsce wychodni granitu Karshamn w południowej Szwecji i jego możliwa droga do okolic Leosi

 

Skały te wykrystalizowały około 1,45 miliarda lat temu z intruzji magmowej w efekcie aktywności plutonicznej podczas ruchów tektonicznych, tzw. orogenezy późnogotyjskiej (duńsko-polskiej). Ponad miliard lat później w trakcie jednego ze zlodowaceń plejstoceńskich rozrastający się w kierunku południowym lądolód skandynawski wyrwał fragmenty skały z podłoża w tej okolicy, a następnie pozostawił go w miejscu, gdzie jako głaz występuje do dziś. W linii prostej miejsca te dzieli około 380 kilometrów.

 

Skład mineralny 

          W składzie mineralnym głazu narzutowego dominują cztery główne minerały: różowe i jasnoczerwone skalenie potasowe (alkaliczne) o podłużnym kształcie i wyraźnej łupliwości osiągające długość 4 centymetrów oraz białe i jasnoszare skalenie sodowo-wapniowe (plagioklazy) o wyraźnej łupliwości, których ściany tworzą regularne powierzchnie (ryc.5). Kolejne minerały to kwarc – jasnoszary, półprzezroczysty minerał o nieregularnym zarysie i zaokrąglonych ścianach i biotyt – ciemny minerał blaszkowy o silnym połysku i niskiej twardości tworzący nagromadzenia drobnych kryształów. Taki skład mineralny głazu wskazuje, że jest to granit – skała magmowa głębinowa (plutoniczna) powstała wskutek zakrzepnięcia magmy w głębi skorupy ziemskiej. Jeszcze lepszą możliwość obserwacji minerałów budujących granit Karlshamn daje wykonanie tzw. szlifu cienkiego tej skały i jego oglądanie pod mikroskopem skaningowym w świetle spolaryzowanym (ryc. 6). Zalegający w lesie koło Leosi głaz narzutowy jest na powierzchni zwietrzały, zatarta jest jego struktura i tekstura. Dopiero oczyszczony i świeży przełam pozwala ujrzeć jego skład mineralny (ryc. 7).

 

 

Ryc. 5 Struktura badanej skały ze wskazaniem minerałów, które wchodzą w jej skład

 

 

Ryc. 6. Obraz szlifu cienkiego widziany w mikroskopie skaningowym

 

 

Ryc. 7. Oczyszczony (niezwietrzały) fragment granitu Karlshamn

 

 

 „Diabelski Kamień” czy „Kamień św. Wojciecha”

          Badania naukowe to jedno, ale ciekawość ludzi budzi również nazwa nadana temu głazowi narzutowemu. Wśród lokalnej społeczności, ale i nie tylko, opisywany pomnik przyrody ma kilka innych określeń, takich jak „Diabelski Kamień”, „Diabelec” czy „Kamień św. Wojciecha”. Związane jest to z licznymi legendami powstałymi wokół pochodzenia kamienia.  

          Znajdujące się w różnych rejonach Polski niegdyś dość liczne, różnej wielkości głazy narzutowe od wieków budziły zainteresowanie i szacunek ludności. Niektóre uznawane były za święte lub za szatańskie. Znajdujące się często w bardzo osobliwych lub odosobnionych miejscach pozostawione przez cofający się skandynawski lądolód różnej wielkości głazy często stawały się zaczątkiem różnego typu legend oraz były swoistym łącznikiem pomiędzy światem ziemskim a duchowym.

          W czasach pogańskich, zwłaszcza na północy naszego kraju wiele dużych głazów było nazywanych „diabelskimi”. Związane to było z licznym legendami, w których bohaterem był diabeł. Wraz z postępem chrystianizacji naszego kraju głazy zyskiwały imiona różnych świętych. Podobnie stało się z naszym eratykiem. A oto kilka legend związanych z kamieniem nieopodal miejscowości Leosia.

          Pierwsza  legenda mówi o dwóch młynarzach mieszkających nad Wdą, którym na imię było Marcel i Jan. Młyn Marcela stał powyżej utworzonego zakola przez rzekę, drugi zaś poniżej. Marcel był bezbożnikiem, natomiast Jan niezwykle uczciwym
i wierzącym człowiekiem, który dzięki ciężkiej pracy doszedł do bogactwa. Zamożność sąsiada wzbudziła nienawiść Marcela. Postanowił się zemścić. W tym celu zawarł pakt z diabłem. Obiecał mu oddać swoją duszę pod warunkiem, że wykona zaporę na rzece poniżej jego młyna, by bieg rzeki skierować w inną stronę. Wraz z nastaniem nocy diabeł wziął ogromny głaz, który zamierzał wykorzystać do utworzenia tamy. Gdy był bliski celu zapiał pierwszy kur, zwiastujący kres jego mocy. Diabeł musiał zniknąć. Porzucił głaz tam, gdzie się znajdował. Kamień upadł pomiędzy rosnące drzewa. Cała treść legendy znajduje się poniżej artykułu.

          Druga legenda jest również o  diable, który postanowił zmienić bieg rzeki Wdy, by sprowadzić na okolicznych mieszkańców Leosi, którzy byli bardzo pobożni, powódź niszczącą ich pola i kościoły. Po długim szukaniu odpowiedniego kamienia znalazł go dopiero w górach na południu Polski. Chwyciwszy głaz w swoje szpony poleciał w stronę Leosi. Niestety ciężar przetransportowywanego ładunku bardzo spowolnił diabła i gdy był już prawie u celu zapiał kur, a pierwsze promienie słońca zmusiły go do czmychnięcia do piekieł. Ogromny głaz wkrótce mieszkańcy nazwali „Diabelcem”
i do dnia dzisiejszego krążą opowieści, jak to w niektóre ciemne, mgliste noce diabły siadają na nim i prześmiewają się z nieudolności swojego pobratymca.

          Trzecia z legend głosi o świętym Wojciechu. Ten czeski książę, biskup
i misjonarz
za panowania króla Bolesława Chrobrego wędrował w roku 997 przez nasze tereny do Prusów. Dowiedziawszy się o kamieniu, przy którym ludność czciła słowiańskie bóstwa postanowił pokazać moc wiary chrześcijańskiej i odprawić mszę świętą. Okoliczni mieszkańcy, nieznający jeszcze chrześcijańskiej wiary, przerażeni byli tym srodze, myśląc, że czeka ich niechybny gniew starych bogów za takie zbezczeszczenie świętego miejsca - ale nic się nie stało.  Widząc żarliwą wiarę misjonarza oraz brak jakichś znaków od wcześniej czczonych bożków przyjęli wiarę chrześcijańską.